ale będzie jazda
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

ale będzie jazda

łupu-cupu bęc
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Boston By Night

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Jack of Winters
Bla?
Jack of Winters


Posts : 98
Punkty Fandomu : 13
Join date : 24/06/2010

Boston By Night Empty
PisanieTemat: Boston By Night   Boston By Night EmptyWto Lis 23, 2010 4:57 am

You awaken from a very long dream. Your eyes are focused on the fan on the ceiling. You realize you're a part of the machine. Just a part of the machine.

Machines Of Loving Grace - Terminal City
Powrót do góry Go down
Jack of Winters
Bla?
Jack of Winters


Posts : 98
Punkty Fandomu : 13
Join date : 24/06/2010

Boston By Night Empty
PisanieTemat: Re: Boston By Night   Boston By Night EmptyWto Lis 23, 2010 6:06 am

Stalowoszare wnętrze pojazdu gdzieniegdzie urozmaicone było misternym graffiti lub aktywistycznym plakatem. Spontaniczna ekspresja, rasistowska agenda, sprzeciw wobec władzy, znacznik terytorium. Wszystkie powierzchnie, natomiast, jednakowo atakowały pospiesznie nabazgranymi lub wyskrobanymi zbitkami niewyszukanych inwektyw. Nieliczni o tej porze pasażerowie usadawiali się tak, by zachować między sobą jak największy dystans. Przy akompaniamencie cichego brzęczenia jarzeniówki przerywanego sporadycznym kaszlnięciem, z wnętrza wagonu sunącego gładko po zawieszonej dziesiątki metrów nad ziemią szynie, Wiktor Rykow wyglądał przez zaparowaną szybę ku zlewającym się w kalejdoskopowe wzory światłom miasta.

***
Bar wraz obsługą tonął w lodowatym błękicie, podczas gdy reszta lokalu pulsowała czerwienią i złotem. Wiktorowi jednak imprezowa atmosfera wcale się nie udzielała. Przemawiała do niego w zupełnie inny sposób. Chociaż przyszedł tu dla relaksu, czuł się jedynie coraz bardziej spięty. Musiał się skupić, aby usłyszeć przebijający się ku niemu przez donośną muzykę i zgiełk bawiącej się klasy średniej znajomy, melodyjny głos.
- Łatwo tam o guza. Zwłaszcza na pewnych liniach.
- Nie jest tak źle. - Wzruszył ramionami upijając łyk swojej Krwawej Mary.
- Przypomnę, że mam w tej kwestii większe doświadczenie.
- Jeszcze dwa miesiące i będę mógł zacząć wypełniać papiery. Jakoś sobie poradzę.
- Spokojnie, to tylko anegdota. Nie denerwuj się.

Zakłopotany uśmiech ze strony człowieka natychmiast wynagrodzony został delikatnym uniesieniem kącików pomalowanych na czarno ust wampirzycy. Ostatnimi czasy Rykow dość często przyłapywał się na sentymentalizowaniu szansy, którą przegapił z Tilly, niemniej wysoko cenił sobie stabilną, pozostawiającą mnóstwo prywatnej przestrzeni relację, którą wspólnie wypracowali. Dobrzy przyjaciele zawsze byli w cenie.

- Przepraszam. Od kiedy skonfiskowali tego hovera, nie mam jak się wyszumieć.

Uwaga, w założeniu zabawna, zamiast spodziewanego uśmiechu wywołała na twarzy kobiety jedynie wyraz lekkiego zmartwienia. Wiktor kolejny raz ze zdziwieniem zauważył jak dalece osoba, z którą obecnie rozmawiał różniła się od zlęknionej dziewczyny, którą poznał nie tak dawno temu.

- Wiktor, nie chcę marudzić, ale nie mówimy tu o mandaciku. To było poważne. Komuś mogła stać się krzywda.
- Słuchaj, to nie…
- Poczekaj. Wiem, że nie znamy się specjalnie długo, ale widzę, że coś cię wciąż męczy. Może nie jestem odpowiednią osobą, ale jeśli chcesz pogadać... Oboje cudem uniknęliśmy wtedy najgorszego. Ja też miałam wyrzuty sumienia. Czasem…
- Tilly. – Nieco zbyt stanowczo. – Nie wolno mi o tym rozmawiać. Doceniam troskę, naprawdę, ale nie mogę. – Wciąż za nerwowo. – Poza tym, daję sobie radę. Nie martw się.

Ostatnia wypowiedź najwyraźniej zadziałała, choć towarzyszka doktora sprawiała wrażenie raczej zrezygnowanej niż spokojnej.

- Skoro tak mówisz.
- Zaufaj mi. Zresztą, chyba nie po to tu przyszliśmy, prawda?

Ledwie skończył, kiedy niespodziewane popchnięcie rozlało część jego drinka, po czym długo wpatrywał się w czerwień na swoim rękawie nie mogąc wydusić ani słowa. Głos Tilly, wołającej jego imię, nie mógł przebić się przez upiorną kakofonię wspomnień Wiktora.

***
Puste mieszkanie powitało go kojącą zmysły ciszą jak również znajomym ukłuciem uświadomionej samotności. Z ciężkim westchnieniem usiadł na brzegu łóżka, by po chwili ukryć twarz w dłoniach rozmasowując skronie i mrużąc zmęczone oczy. Wiktor Rykow, lat trzydzieści trzy, jednostka dojrzała i odpowiedzialna, o rozwiniętym poczuciu etyki i obowiązku. Wbrew sobie, mężczyzna parsknął gorzkim śmiechem.
Powrót do góry Go down
Paradoks
Fuckin' Praise Seeker
Paradoks


Posts : 292
Punkty Fandomu : 16
Join date : 15/05/2010
Location : Polska

Apocalypse World Character
Role: NPC
Name: Legion
Experience:
Boston By Night Left_bar_bleue3/5Boston By Night Empty_bar_bleue  (3/5)

Boston By Night Empty
PisanieTemat: Re: Boston By Night   Boston By Night EmptyCzw Lis 25, 2010 2:17 am

- Przypomnę, że mam w tej kwestii większe doświadczenie.
- Jeszcze dwa miesiące i będę mógł zacząć wypełniać papiery. Jakoś sobie poradzę.
- Spokojnie, to tylko anegdota. Nie denerwuj się.


- Chuja tam masz, a nie doświadczenie! Spierdalaj z tym protekcjonalnym tonem. - dłonie trzęsą się, rozlewając odrobinę drinka na lśniącą, gładką powierzchnię stolika. Oczywiste zaburzenie równowagi powoduje konfuzję, biel kostek palców, zaciśniętych na grubym szkle szklanki przywołuje do zwykłego, pospolitego spokoju. Druga dłoń nurkuje w nieuczesanych włosach, szukając usprawiedliwienia.
- Przepraszam.
Krótko, zwięźle, konwencjonalnie i jak zwykle fałszywie.

Jest wyrozumiała. Koniec końców, chyba do tego w ostatecznym rachunku sprowadza się w tym przypadku rola przyjaciela - wyrozumiałość. Milczenie. Kiedyś próbowała może udzielać mu rad.

I pomyśleć, że Wiktor Rykow niegdyś nawet nie pomyślałby, żeby w jakiejkolwiek rozmowie użyć wulgaryzmów. Czasy się zmieniają, wbrew pozorom. Ustawicznie, bez przerwy, myślisz, że ten pieprzony strumień płynie obok ciebie, ale nie. Ty jesteś głównym pasażerem, głównym aktorem tego cyrku. Rykow powstrzymuje łzy, z przyzwyczajenia. Gdyby to wszystko wydarzyło się wcześniej, ogarnęłaby go straszna czerń; teraz wita się z nią jak ze starym znajomym - starym znajomym, którego nigdy tak naprawdę nie miał i za którym tęskni.
Łamanie konwencji grzeczności pomaga na moment. Tilly patrzy i nic nie mówi, bo uważa, że wie, w czym rzecz, przechodziła przecież swego czasu coś bardzo podobnego, bardzo, bardzo podobnego. Naturalnie myli się, bo wszelkie analogie są w takich wypadkach gówno warte, ale mimo wszystko...

- Wiktor.
- Przepraszam.


Teraz. Teraz ona wie, że czuje się jak on. Ta agresja, to obwinianie siebie, ten pęd do autodestrukcji, przelewany chętnie na wszystkich w około. To jest dokładnie to, kiedy czujesz, że pragniesz napić się krwi. To wszystko jakby poza tobą, jakby z góry, ekstaza wynikająca z samoumartwienia. Eros i Tanatos spleceni w miłosnym uścisku, tak by powiedział.

Ten wzrok zaszczutego zwierzęcia, przerażający, nawet jeżeli widoczny tylko przez sekundę ponad psychiczną gardą, ponad pozą wiecznego cynika.

- Wypadłem za burtę, Till. Po prostu. Jeszcze wczoraj mogłem sobie być taki jak oni - gest głową, obejmujący całe pomieszczenie - ale dzisiaj, nie ma mowy. Wszystko, czego nienawidziłem, wszystko, w co wierzyłem, o ile w cokolwiek wierzyłem... chuj z tym. Tak, wykształcenie, konwenanse - CHUJ, Z, TYM!
- Wiktor.
- Dobra. Jak chcesz. Tak naprawdę chodzi o to, że zabrali mi hovera.
- Wiktor.
- Nie, dobra, to jebane poczucie winy, że przy najbliższym rodzinnym obiadku będę się tłumaczyć, dlaczego nie ma z nami kochanej siostrzyczki, którą jakiś jebany zwierzak...
- Wiktor, do jasnej cholery!

Szczęk szklanki, kropla płynu, która zabłądziła, by wyskoczyć z naczynia i popłynąć w stronę nieskazitelnego stolika.
- No dobrze, dość użalania się nad sobą, stawiam następną kolejkę. Wypijmy za czasy, kiedy wszystko było dużo prostsze.

***

Szybki rzut oka na zgromadzone oszczędności jasno dał do zrozumienia, że pęd ku autodestrukcji musi znacznie przyspieszyć, jeżeli grand finale ma zastać go na poziomie. Sam już nie pamiętał, czy wyrzucenie z kadry zajmującej się Systemem zawdzięczał sam sobie, czy może jakimś ambitnym, młodym absolwentom, nie było to zresztą ważne. Urlop, zwolnienie, rezygnacja, wszystko poszło naturalnie, nikt nie zadawał pytań, nikt się nie martwił, nikt nie miał za złe. Gdyby to było tak łatwe. Gdyby mogło skończyć się tylko na przypadkowo wrzucanych słowach, znakach.

Po tej odpowiedniej dla tej chwili ilości alkoholu, nadszedł wreszcie czas, żeby powiedzieć, co leży na wątrobie.
- Nienawidzę cię, Tilly. Nienawidzę Autorytetu. Nienawidzę tego świata. Nienawidzę.
Powrót do góry Go down
Jack of Winters
Bla?
Jack of Winters


Posts : 98
Punkty Fandomu : 13
Join date : 24/06/2010

Boston By Night Empty
PisanieTemat: Re: Boston By Night   Boston By Night EmptyPią Gru 10, 2010 1:28 am

Nie mógł zapomnieć wyrazu jej twarzy tamtej nocy. Zawód. Malujące się wyraźnie na obliczu poczucie rozczarowania, stopniowo przechodzące w litość. Czy raczej pogardę? Być może miał nadzieję na to, że dziewczyna urządzi mu scenę. Całkiem możliwe, że chciał po prostu dopełnić dzieła swojego społecznego samobójstwa. Tak jak zwolnił się z pracy. Gdyby ktoś zapytał, nie stało się to z jego woli. A jednak…

- Ktoś z programu powiedział mi kiedyś, że nie mogę się winić za to, co się stało – stwierdziła odwracając wzrok. – Że nie mogę cofnąć czasu, że trzeba „żyć” dalej, takie tam. Straciłam męża i dziecko. Straciłam rodzinę, przyjaciół. Przede mną był praktycznie wieczny żywot prostytutki i pariasa. Ale podejrzewam, że łatwo było częstować życiowymi mądrościami z wygodnego fotela.

Gorycz, którą wezbrał jej głos była wręcz namacalna. Na chwilę usta Tilly zacisnęły się w cienką, delikatnie drgającą kreskę. Zamknęła oczy, a kiedy otworzyła je ponownie, lśniła w nich stal. Płynnym i zdecydowanym ruchem wstała od stolika.

- Właściwie, to nie wiem, co mnie trzyma przy tej żałosnej imitacji życia, ale zostaję. Jestem zdecydowana. Jeśli znajdziesz lepszy świat, Wiktor, to życzę Ci w nim szczęścia. Tylko nie zgub się po drodze.

Wyszła nie odwracając się za siebie. O to chodziło, czy nie?

***

- To już wszystko, panie Rykow - oznajmił mężczyzna o twarzy dziecka. - Kalibracja zawsze trwa najdłużej, ale teraz wszystkie dane są zapisane na pana koncie, więc będzie pan mógł korzystać z tego i innych zestawów bez dalszych tego typu komplikacji.

Rykow cierpliwie kiwał głową odwzajemniając wyćwiczony uśmiech technika z biura obsługi klienta. Słyszał to wszystko już kilka razy. Zresztą, zdążył się wcześniej doinformować czytając umowę, instrukcję obsługi oraz całą masę artykułów i opinii w sferze. Całe oprzyrządowanie składało się z kilku zwojów kabli, gogli w obowiązkowym ergonomiczno-efekciarskim fasonie oraz strzykawki bezigłowej wraz z ampułką leku. Litery wypisane elegancką czcionką na niemal każdej części elektroniki identyfikowały je jako najlepszy w swojej klasie cenowej produkt z serii Damocles.

- Jeśli kiedykolwiek zdecyduje się pan na rozszerzenie funkcji swojego neurolinka, najprawdopodobniej zniknie potrzeba korzystania z farmaceutyków. Niemniej, do tego czasu zalecamy endyminum. Depolaryzujący środek zwiotczający mięśnie zapobiegnie rzeczywistym reakcjom pańskiego ciała na wirtualne bodźce…

Uprzejmy głos ekspedienta niezauważenie rozmywał się w biały szum, podczas gdy Wiktor rozmyślał nad malującymi się przed nim możliwościami. Skontaktował się już z projektantem wirtualnych przestrzeni, przedstawił swoje wstępne koncepty. Musiał jednak wziąć pod uwagę swój uszczuplony budżet, co niewątpliwie ograniczało dostępne opcje. Doktor uśmiechnął się nieświadomie, gdy zorientował się, że ów fakt w rzeczywistości jedynie ułatwił mu podjęcie decyzji.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Boston By Night Empty
PisanieTemat: Re: Boston By Night   Boston By Night Empty

Powrót do góry Go down
 
Boston By Night
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Boston 2420
» Reaktywacja Boston 2420?

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
ale będzie jazda :: RPG :: Boston 2420-
Skocz do: