Zlot i po zlocie, z mojej strony podsumowanie.
Ogólnie.Bardzo udanie - cieszę się, obyło się bez żadnych krzywych akcji, było przyjemnie, nie wydaliśmy za dużo kasy na żarcie, bo dało się ugotować coś w domu, w dodatku dużo graliśmy, a niewiele pieprzyliśmy o głupotach, co się liczy.
Z mojej strony minusem jest fakt, że nie dotarłem znów na Awangardę i znów mieliśmy lokalną Alternatywę.
Żałuję głównie tej Gry o Tron cholernej i w końcu się wkurzę i ją po prostu kupię, kogoś zawsze się zmusi do zagrania, nie?
GranieOczywiście już nie pamiętam ile dokładnie sesji zagralismy, ale zdaje mi się, że wychodziło mniej-więcej po dwie dziennie, co daje około 14. Jak dla mnie - imponujące, nic tez dziwnego, że pod koniec chyba wszyscy bylismy już nieco zmęczeni naporem fikcji - ja na pewno, ale jednocześnie NA PEWNO tez czuję wielki niedosyt INFOCALYPSE nida. Cyberowy klimat z elegancką mechaniką AW, wow. No i dobrze mi się grało Kim.
W co graliśmy- garść impresji, niekoniecznie po kolei.
Apocalypse World by me, dwie sesje, obie niezbyt udane, niestety. Mam wrażenie, że było kilka fajnych momentów, ale większość ogólnie taka sobie. powodów było pewnie kilka, z mojej strony pewnie zupełny brak umiejętności zarządzania dużą grupą graczy, w większej części nastawionej reaktywnie. Po raz kolejny okazuje się, że jak dla mnie grupa czterech osób, łącznie z ewentualnym prowadzącym, jest idealna.
Infocalypse World, czyli cyberpunkowa przeróbka AW by nid.
Trzy sesje, zmienny skład (gościnnie wystąpił Mical, zajmując sporo czasu wprowadzaniem swojej postaci, troche bez sensu, skoro nie było go juz na kolejnej sesji, well...).
Ogólnie jednak, jak dla mnie,
dużo erpegowego awesome'u i w zasadzie ciężko mi znaleźć coś co jakoś szczególnie ssało - oprócz może faktu, że lepiej by było, gdyby sesji w tej historii było 4, nie 3. Ale skoro czuć niedosyt, to znaczy że było bardzo ok, no nie?
Poison'd - dwie sesje? Dla S., P. i mnie to była inauguracja, z graczy wcześniej grał tylko vh, prowadził nid. Nastawiłem się na zabawne granie, trochę błaznowania, ot, piraci to piraci, nawet te ich grzechy jakoś tak w krzywym zwierciadle widziałem. Chyba ostatecznie wyszła przygodowa i pełna akcji, ale jednak komedia, czyli to, czego się spodziewałem; aczkolwiek rozumiem, że można w to grać też na poważnie?
Side note - muszę przyznać, że ciekawie działa system motywacji, od pewnego momentu zacząłem go aktywnie używać i moja postać przy okazji chamskiego nabijania sobie statów, zaczęła też naprawdę się zmieniać, aby na koniec dojść do punktu, o dojście do którego bym jej za cholerę nie podejrzewał (przejęcie
Resolution, atak na holenderską kolonię w celu wywołania wojny, jakieś przyszłe plany polityczne - hej, czyżby to wychodziło granie w WoDa Ventrue przez parę lat, ten syf chyba zostaje we krwi ;P). Ciekawe.
Last Train out of Warsaw - Hmm.
Za dużo ludzi - standard.
Dwa, cooperative storytelling bez elementu wyzwania chyba po prostu mnie mało pociąga, wychodzi na to, że w
grze szukam - choć trochę - jakiegoś elementu rywalizacji, niekoniecznie z innymi graczami, może byc też z grą. Może być trochę losowości, jeszcze lepiej jak jest jakiś wybór taktyczny, może konieczność zgadnięcia czegoś, rozwój postaci - ot wyzwania-nagroda jest tym elementem gry, który jest dla mnie niezbędnty w jakiejś formie. Opowiadanie dla opowiadania, czysta agenda narratywistyczna (w moim rozumieniu - może być cokolwiek, byle tylko wyszła fajna historia) chyba mnie trochę nudzi.
To, co wydało się ciekawe - podział kontroli elementów opowieści (Fear, Violence, Outsiders, etc.) - zdaje się, że nie zostało przez nas zbyt aktywnie wykorzystane. Za to z pewnością warte wzięcia pod uwagę przy różnychy projektach (BI się kłania, hehehe).
Sesja w
City of Birds - niby, w sumie, też collaborative storytelling, bez wyraźnego orzekania o zwycięstwie bądź przegranej (bo i bez stawek), a jednak przypadło mi do gustu bardziej. Może dlatego, że graczy o połowe mniej (choc tu, dla odmiany, o jedna osobe za mało do ideału mechaniki opowiadania). Tutaj jednak wyraźnie widać bylo co najmniej
możliwość konkurowania przeciwnych wizji, kilka śmiesznych narzędzi (sekrety, choć niestety mi do szczęścia przydałyby się jakieś bardziej "zmechanizowane" aspekty ich użycia, "jeżeli robię X, to Y" - jeżeli wszystko jest wyłącznie umowne, traci dla mnie walor grywalności.
Niemniej jednak wyszła nam dosyć fajna historia w super dekoracjach (ZIMA!!!
) - monastyrowe klimaty, okultyzm, osiemnasty wiek, skrzyżowanie St.Petersburga ze stolicą Cesarstwa Kordu, spiski, tajne bractwa, etc. podobało mi się.
Dwie sesje
The Drifter's Escape- z początku sądziłem, że nie chwytam mechanizmu rozgrywki, ale w końcu okazało się, że nie chwytam po prostu konceptu driftera. Grę oceniam jako fajną, widzę jej potencjał, jest element rywalizacji, super może wychodzić kuszenie przez diabła i człowieka... ale niestety jest kompletnie nie dla mnie, bo po prostu "nie czuję tru drifterskości"; sorry, ale jakoś nie ciągnie mnie osiąganie wolności i realizacja marzeń przez włóczenie się po świecie, wyłudzanie od kogoś pomocy lub pieniędzy i tego typu rzeczy. Cóż, trudno, może taka już ze mnie faszystowska świnia, a może moja duma mniej cierpi przy tyraniu w korporacji, niż przy żebraniu i kradzieży. ;P
A, zapomniałbym o
Dogs in the Vineyard, czyli kolejna grę Vincenta Bakera, w którą graliśmy już tradycyjnie. Nie pamiętam, czy była jedna czy dwie sesje, ale tym razem zdaje się, że nikogo nawet nie zastrzelilismy, za to podjęlismy sporo dziwnych decyzji.
No, graliśmy jeszcze w planszową Cywilizację, do ostatniej tury trzymającą w napięciu; wiem, że chłopaki "grali" też w
Dead Earth, ale chyba postacie umarły jakoś na etapie tworzenia, podczas rzutów k1000 w tabeli mutacji.
Czy było coś jeszcze, szczerze mówiąc już nie pamiętam.
Co ciekawe, udało nam się chyba dla odmiany zagrać we wszystko, w co chcieliśmy (poza
Ganakogok, które ja chciałem, ale jakoś nie starczyło czasu/ochoty). Ogólnie, jeszcze raz - bardzo, bardzo ok i z chęcią bym to powtórzył.
Ale teraz potrzebuję nawet jeszcze odrobinę czasu na odpoczynek od RPG - za dużo fikcji! Za parę dni mi pewnie przejdzie, czekam zresztą na kontynuację AW Sereny.
Można już myśleć o kolejnym zlocie.